czwartek, 21 marca 2013

Rozdział III



Musiałam dowiedzieć się o niej tak wiele jak to tylko możliwe. Kobieca intuicja podpowiadała mi, że mój sen nie był czystym zbiegiem okoliczności. Nie wiedziałam do końca co wywarło na mnie taki wpływ. Moje natarczywe myśli skupiające się na Daglasach, ten dom, Blake, a może sama Elizabeth? Podsumowując, kolejna zagadka do rozwikłania. Coraz bardziej cieszyłam się z perspektywy przeprowadzki. Zawsze miałam w sobie duszę odkrywcy. Kiedy byłam młodsza chciałam zostać znanym archeologiem, a rozwikłanie tajemnic tych czterech ścian może mieć wiele wspólnego z owym zawodem. . Podniosłam się z kanapy i rozejrzałam po salonie kompletnie nieprzytomna. Brak wygodnego łóżka dawał mi się we znaki. Na podłodze wciąż leżały rozsypane kawałki szkła, a w śród nich drewniana ramka. Nasunęło mi to pewną myśl, a mianowicie dokładną analizę ślubnego zdjęcia Daglasów, które miałam przyjemność oglądać ubiegłego wieczora. Tylko gdzie się ono podziało? W myślach odtwarzałam rozmowę z Carlem i przypominałam wszystkie wykonane przez nas czynności.

- Dokumenty! –niemal krzyknęłam i natychmiast zajęłam się przeglądaniem czarnej teczki zawierającej akt własności domu, papiery dotyczące kupna gruntu itp. Miałam rację. Z pośród tysiąca karteczek wystawał róg poszukiwanego przeze mnie zdjęcia. Tym razem przyjrzałam się mu uważniej, szukając czegoś co mogłoby mnie utwierdzić w przekonaniu, że mam tu jakieś zadanie do wykonania.
Pan młody uśmiechał się zniewalająco i choć na czarno-białej fotografii nie było widać jego zielonych oczu, wciąż działał na mnie jak wielki elektromagnes. Jego małżonka ubrana była w staroświecką suknię z długim trenem – zupełnie taką jak w moim śnie. Jej twarz przysłaniał welon, więc wizerunek kobiety wciąż nie był mi znany, jednak pamiętałam, że Carlo nadał jej miano „pięknej”, co z pewnością nie było przypadkowe. Nie miała na sobie żadnych wymyślnych ozdób, a jedyną biżuterią jaką założyła w dzień ślubu był okrągły amulet z wyrzeźbionymi drobnymi znakami, jakby hieroglifami. Wyglądał na bardzo stary, kosztowny i na dodatek znajomy. Odruchowo dotknęłam własnego dekoltu. Czując pod dłonią chłód złota zadrżałam z ekscytacji i zarazem przerażenia. Czy był to przypadek? Z całą pewnością, nie. Nikt o zdrowych zmysłach nie uwierzyłby, że to tylko mało istotny drobiazg będący  losową sprawą, że taka biżuteria była po prostu w tamtych czasach modna, a jak wszyscy wiemy trendy mają skłonność do wielkich powrotów po latach. To był znak! Właśnie ten, którego szukałam.
Mój głód wiedzy nie został jednak należycie zaspokojony. Miałam tak wiele pytań, na które nie znałam odpowiedzi. Chciałam poznać wciąż więcej i więcej, jednak mały woreczek znajdujący się gdzieś pod moim mostkiem, zaczął się gwałtownie skręcać, sprawiając mi przy tym uciążliwy ból. Przez to całe zamieszanie z przeprowadzką oraz tajemniczym snem, zapomniałam o tak prozaicznej czynności jaką jest jedzenie.
Wsunęłam zdjęcie do potłuczonej ramki, którą następnie postawiłam na kominku. W tym samym momencie wielki ścienny zegar wybił godzinę 5:00. Jeszcze nigdy nie zrywałam się z łóżka o tak wczesnej porze.Postanowiłam najpierw się odświeżyć, a później dopiero zjeść syte śniadanie. Nienawidziłam zasiadać do posiłku potargana,zlana potem. Ten nawyk wyrobiła u mnie jeszcze za swojego życia moja matka, której szczerze mówiąc nie pamiętałam zbyt dobrze.
Pomaszerowałam do swojej niewielkiej czarnej torby, w której mieścił się dorobek mojego całego życia – czyli pluszowy miś, snow ball, kilka ubrań,świadectwa ukończenia szkoły, rodzinny album, karta kredytowa z debetem na koncie, ręcznik i przybory toaletowe. Właśnie ostatnie z wymienionych były mi teraz potrzebne. Wyjęłam niewielką zieloną kosmetyczkę z bocznej przegrody i oddaliłam się w głąb budynku w poszukiwaniu łazienki. Pierwsze co przyszło mi do głowy to, to że musi być ona gdzieś w pobliżu sypialni, a wiedziałam że ta jest na piętrze. Tak więc nie czekając ani chwili dłużej, zaczęłam wdrapywać się po dębowych schodach. Ich drewniane stopnie skrzypiały głośno, jakby informując o swoim poczciwym wieku.Kiedy wspięłam się już na sam szczyt znalazłam się w niewielkim przedsionku. W jego bocznych ścianach znajdowały się 4 drzwi.Pierwsze do toalety, drugie do łazienki, trzecie do gabinetu i czwarte do pomieszczenia, które z czasem miało stać się dziecięcym pokoikiem Daglasów. Carlo uprzedzał mnie, że ekipa remontowa zajęła się pracą tutaj już w zeszłym miesiącu i efekty są naprawdę zadowalające. Miałam nadzieję, że nie skłamał, bo perspektywa noszenia wiader z wodą ze studni i kąpieli w drewnianej misce zaczęła mnie odstraszać. Naciskałam jedną klamkę za drugą, aż przede mną ukazało się pięknie odnowione pomieszczenie, godne odwiedzin samego króla. Beżowe kafelki nadawały wrażenie ciepła, a chromowane elementy wanny, zlewu czy kabiny prysznicowej lśniły czystością. Zachwycona tym widokiem uśmiechnęłam się szeroko i pospiesznie zrzucałam z siebie ubranie, nie mogąc doczekać się wypoczynku w takich luksusach.Woda pod prysznicem była ciepła i przyjemnie masowała moje zmęczone ciało. Nie wiem jak długo tam stałam, wsmarowując w siebie żele i mleczka, ale w tym czasie wszystkie szyby włącznie z lustrem i oknem zdążyły zaparować. Wyszłam z brodzika i stanęłam bosymi stopami na kafelkach chcąc się teraz porządnie wytrzeć,ale zorientowałam się, że nie zabrałam ze sobą ręcznika. Bieg nago nie należał do moich ulubionych dyscyplin sportowych, lecz tym razem nie miałam wyjścia. Dostałam się do salonu tak szybko jak jest to możliwe i wywróciłam torbę do góry nogami. Po ręczniku ani śladu. Byłam zdenerwowana i rozkojarzona. Co robić? Może w którejś z szafek w łazience coś się znajdzie? To była moja ostatnia nadzieja. Tak więc wróciłam zdyszana na piętro, wbiegłam na kafelki ślizgając się mokrymi stopami po ich gładkiej powierzchni i to co zobaczyłam omal nie doprowadziło mnie do zawału serca. Mój ręcznik leżał złożony w schludną kosteczkę na umywalce i jakby tego było mało, na zaparowanej tafli lustra ktoś napisał wielkimi literami „POWINNAŚ BYĆ UWAŻNIEJSZA”.
Przełknęłam głośno ślinę i rozejrzałam się w około, a w moich oczach nie można było dostrzec nic prócz panicznego strachu.


2 komentarze:

  1. Ja tylko czekam, aż pojawi się duch i to najlepiej Blake'a, no cóż na miejscu bohaterki uciekałabym jak najdalej, ale ja to ja...nie no kto by nie uciekał? xD, fabuła się zazębia, czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń